HARCERSKA DOLA RADOSNA
hm. Urszula Chabel

Pana Jerzego Fularskiego można powiedzieć, że znam od zawsze. Mieszkamy blisko siebie, przy tej samej ulicy. Znam jego wielką pasję do pszczelarstwa oraz miłość do przyrody, która go otacza. Brata pana Jerzego, Zbigniewa Fularskiego poznałam niedawno. Na stałe mieszka w Argentynie i dopiero od kilku lat częściej odwiedza nasze miasto. Wiedząc, że jestem instruktorem Związku Harcerstwa Polskiego obaj bracia zaprosili mnie do siebie, aby wspólnie obejrzeć niezwykłą księgę! Kronikę IV Drużyny Harcerskiej im. Stanisława Żółkiewskiego, którą odzyskał Sandomierski Hufiec ZHP zaledwie kilkanaście miesięcy temu.

Strona tytułowa Kroniki
fot. z archiwum Komisji Historycznej Hufca ZHP Sandomierz

 

Piękne gotyckie pismo, czarno-białe stare zdjęcia miasta i drużyny oraz bogate dekoracje kwiatowe robią niesamowite wrażenie. Ale najważniejsza, to historia drużyny od 1923 roku do 1935 roku spisana przez założycielkę drużyny druhnę Bronisławę Kołczykiewicz. Przeglądaliśmy wspólnie z wielkim wzruszeniem kartkę po kartce, stronę po stronie szukając śladów obecności w niej druhów Fularskich: starszego Jurka i młodszego o dwa lata Zbyszka. Po przyjeździe z rodzicami do Sandomierza 1927 roku obaj chłopcy, zostali zapisani do Gimnazjum Męskiego im. Józefa Piłsudskiego (obecny Zespół Szkół Ekonomicznych). Tam też po raz pierwszy zetknęli się z harcerstwem. Jurek został członkiem IV Drużyny Harcerskiej, a Zbyś, który miał zaledwie 8 lat został wilczkiem (zuchem). Jest w kronice zdjęcie z tego okresu Gromady zuchowej im. Bolesława Krzywoustego, a na nim założycielka gromady, dh Kołczykiewicz, ks. Kapelan Wyrzykowski, drużynowy Szczubiałka i 30 wilczków z proporcem gromady. Trudno powiedzieć, który z chłopców to Zbyś Fularski. Ten obecnie 90 letni starszy pan oglądając to zdjęcie był bardzo wzruszony. „Pewnie tu jestem”- mówił „ale który?”. Justyna wnuczka pana Jerzego, od razu wskazała na chłopca siedzącego w drugim rzędzie, piąty od lewej. Mimo upływu tylu lat, powiedziała „oczy i spojrzenie te same”.

Karta z Kroniki
fot. z archiwum Komisji Historycznej Hufca ZHP Sandomierz

 

Na następnej stronie kroniki z choinki, z 8 stycznia 1928 roku są podpisy rodziców, którzy towarzyszyli swoim dzieciom w ważnych chwilach z życia drużyny. W tej uroczystości brali również udział rodzice moich sąsiadów, mama Aniela Fularska i tato Antoni Fularski. Są ich podpisy.

Karta z Kroniki
fot. z archiwum Komisji Historycznej Hufca ZHP Sandomierz

 

Nie mają w pamięci tego wydarzenia. Mówią natomiast obydwaj, że mieli cudownych i bardzo kochanych rodziców, zwłaszcza mamę. Jak wspomina młodszy brat, pan Zbyszek „nigdy nie pozwoliłem, aby ktoś powiedział na moją matunię, twoja matka, byłem gotów go pobić”. Przynosi zdjęcie z 1937 roku, portret rodziny Fularskich. Rodzice z czwórką swoich pociech: najstarszym Jankiem (pierwszy z lewej), Hanią, Jurkiem i Zbyszkiem.

Portret Rodziny Fularskich
fot. z archiwum Marii Fularskiej

 

Z czwórki dzieci tylko Jan nie był harcerzem. Pozostali z dumą nosili harcerskie krzyże, nawet przy ubraniach cywilnych. Pan Jerzy, powiedział, że w swoim życiu składał różne przysięgi, ale pamięta tylko tą jedną jedyną i zaczyna mówić Przyrzeczenie Harcerskie: „Mam szczerą wolę, całym życiem pełnić służbę Bogu i Ojczyźnie, nieść chętnie pomoc bliźniemu, być posłusznym Prawu Harcerskiemu”. Łzy same cisną się do oczu. Pamięta również, że przyrzeczenie składał na placu szkolnym przed Gimnazjum, a jego świadkiem był profesor Tomasz Hadam. Przeglądamy dalej strony kroniki i znajdujemy zdjęcie profesora, który pomagał i wspierał harcerzy w szkole. „Chciałem, być taki jak mój starszy o dwa lata brat Jurek” mówi pan Zbyszek. „I udało się. Mając zaledwie 10 lat pojechał razem z IV Drużyną Harcerską i z moim bratem, jak na owe czasy w bardzo daleką podróż. Pojechaliśmy do Poznania, na II Narodowy Zlot Harcerzy. Został on zorganizowany w dn. 14 - 23 lipca 1929 roku, podczas trwania Powszechnej Wystawy Krajowej, prezentującej osiągnięcia 10 lat odrodzonej Polski. „Zbiórka była pod lipą” - wspominają druhowie, pod tą, co rośnie do tej pory przed „Ekonomikiem” na ulicy Żeromskiego. „To dla nas magiczne miejsce” kontynuuje Pan Jerzy. ”Ja ją często odwiedzam. Ona ma w sobie moc, która dodaje mi sił. To pod tą lipą umawialiśmy się na zbiórki. To tutaj zbieraliśmy się na wszystkie wędrówki i wyjazdy. Tutaj pakowaliśmy sprzęt biwakowy na furmankę i stąd piechotą maszerowaliśmy na obozy do Klimontowa. Tak też było, 12 lipca 1929 r. podróż do Poznania, na wielki zlot harcerzy. Pieszo przez most udaliśmy się na pociąg. Było nas około30 druhów pod dowództwem naszego drużynowego druha komendanta Jerzego Czerwińskiego. Wszyscy dobrze umundurowani, wyposażeni przez 4 pułk Saperów w menażki i plecaki. Nasza mama uszyła nam na ten wyjazd po dwa mundury” - wspomina dalej pan Jerzy. „Była kochana, wiedziała, że musimy mieć na zmianę. Ponieważ była to moja pierwsza tak daleka podróż, jadąc pociągiem przez całą drogę zapisywałem mijane stacje, a było ich bardzo dużo. Pamiętam również, że Michał Kolasiński odpowiadał za kuchnię - dołek na kociołek i duże kawałki boczku”. Do rozmowy włącza się pan Zbyszek. „Ja najbardziej zapamiętałem defiladę. Dumny maszerowałem na początku, jako jeden z najmłodszych uczestników Zlotu. Był piękny słoneczny dzień. Pamiętam również wesołe miasteczko i wycieczkę do ogrodu botanicznego. Przewodnik, który oprowadzał nas po ogrodzie botanicznym, pokazał nam mały krzak, i zapytał: Znacie takie powiedzenie: Uciekaj, gdzie pieprz rośnie? To właśnie ten pieprz”.

Po chwili, patrząc się na swojego starszego brata dodaje: "Jurek, jacy jesteśmy już starzy” i obaj radośnie uśmiechają się. Przyglądamy się kolejnym pożółkłym kartkom. Na jednej z nich widnieje taki oto wpis: ”4 Drużynie Sandomierskiej im. Żółkiewskiego, aby sprawiła, żeby ziściły się wielkie hetmańskie sny na obozie II go Narodowego Zlotu ZHP. Czuwaj!" i podpis autora nieczytelny, lipiec 1929 r.

Scan z Kroniki 
fot. z archiwum Komisji Historycznej Hufca ZHP Sandomierz

 

To dokładnie 80 lat temu do Poznania z różnych stron Polski przybyli harcerze oraz skauci z Łotwy, Estonii, Danii, Francji, Rumunii i Węgier, aby zaprezentować swój harcerski dorobek w odrodzonej Ojczyźnie. W defiladzie przed poznańskim Ratuszem otwierającej zlot uczestniczyło 6 700 harcerzy, w tym około 30 osobowa reprezentacja Sandomierskiego Hufca z braćmi Fularskimi. Z tego bardzo ważnego wydarzenia zachowały się również w kronice drużyny dwa zdjęcia, z przygotowania obozu oraz z defilady.

Obóz na zlocie w Poznaniu
fot. z archiwum Marii Fularskiej
Defilada na zlocie w Poznaniu drużyny Sandomierskiego Hufca Męskiego 1929 r.
fot. z archiwum Marii Fularskiej

 

Łza się w oku kręci wszystkim oglądającym. Pomyślałam sobie, minęło tyle lat, a moi rozmówcy tak dobrze pamiętają te wydarzenia. Kiedy zapytałam jak się kończył dzień zlotowy, obaj odpowiedzieli, że ogniskiem, a druh Jerzy zaczął śpiewać: „Z miejsca na miejsce z wiatrem wtór, z lasu do lasu z pól do pól, wszędzie nas pędzi, wszędzie gna, harcerska dola radosna…”. Jego zmęczone już oczy zabłysły na nowo. A co po Zlocie? Dalej kontynuowali swoją harcerską przygodę. Jerzy zamienił zielony na granatowy mundur z marynarskim kołnierzem i został przybocznym drużyny wodnej. W latach trzydziestych wspomina ”w mieście działały prężnie drużyny wodniackie dzięki druhowi Kazikowi Jurasiowi. Mieliśmy 10 kajaków i dwie łodzie „mieczowe”. Cały dzień potrafiłem spędzić na Wisłą. Uwielbiałem to robić. Byłem gospodarzem przystani harcerskiej, dbałem o sprzęt. Pamiętam jak przyjechałem z jakiegoś kursu, to było chyba w 1933 lub 1934. Poszedłem na przystań, a tam wszystko zalane i zniszczone przez powódź.” Swoje umiejętności żeglarskie doskonalił na kursach w Jastarni i Gdyni. Z dumą opowiada o swoim niezapomnianym rejsie „Zawiszą Czarnym”- jachtem morskim należącym do ZHP. 

Jacht Zawisza Czarny zakupiony przez ZHP w 1934 roku
fot. https://pya.org.pl/polski-zwiazek-zeglarski/page/zawisza-czarny/

 

„Był to przed wojną najpiękniejszy żaglowiec skautowy. Nas schodzących na ląd w białych, galowych mundurach witali oklaskiwali i podziwiali wszyscy. Tam też zdobyłem stopień sternika żeglugi jachtowej.” Teraz już wiem, skąd u mojego sąsiada takie zamiłowanie do piękna otaczającej go przyrody. Pokochał morze i bardzo pokochał góry. Jeszcze kilka lat temu był w Tatrach. Jak mówi „Polska jest piękna?” Młodszy brat Zbigniew Fularski został wodzem gromady zuchowej. Tak wspomina ten okres: „Przeczytałem książkę Aleksandra Kamińskiego „Antek Cwaniak”. Tak mnie zachwyciła, że pobiegłem, czym prędzej na ulicę Zawichojską. Tam w drewnianym domku mieszkał komendant Sandomierskiego Hufca Druh Konstanty Kozikowski. Poprosiłem go, aby dał mi gromadę zuchów. Zgodził się i zostałem wodzem gromady. Na przeszkolenie pojechałem na kurs podharcmistrzowski do Górek Wielkich. Prowadził ten kurs Aleksander Kamiński. Był niesamowity. To był człowiek, który patrzył na świat z miłością do ludzi.”

Druh phm Zbyszek był wodzem przez trzy lata. Miał również to szczęście, że był w delegacji sandomierskiego Hufca na Zlocie w Spale 11 - 15 lipca 1935 roku. Tam świętował 25-lecie ZHP. Na małej wzmiance o tym ważnym wydarzeniu urywa się w kronice historia IV Drużyny Harcerskiej.

Zlot ZHP w Spale 1935
fot. zhp.pl

 

W tym okresie oprócz bycia wodzem, miał też dh Zbyszek inną pasję: fotografowanie. A zaraził się nią w zakładzie fotograficznym „Wenus” u pana Kossowskiego. „Chodziłem do niego po lekcjach. On mnie nauczył jak wywołuje się zdjęcia. To mnie strasznie pasjonowało. Kupiłem sobie stary aparat, a moje pierwsze zdjęcia to oczywiście ule mojego brata Jurka, które sam zrobił.” W roku 1937 wyjechał do Warszawy na studia. Tam pomagał dh Błońskiemu w prowadzeniu gromady zuchowej oraz działał w Kręgu Starszoharcerskim przy SGH. Przed wojną aktywnie działał w „Kuźnicy”- zrzeszeniu harcerstwa starszego.

Jerzy i Zbigniew Fularscy przy lipie na terenie „Ekonomika” w Sandomierzu - 2019 rok
fot. z archiwum Marii Fularskiej

Dwaj starsi panowie, druhowie po dziewięćdziesiątce - bracia Fularscy. Cisną się na koniec słowa znanej piosenki Wasowskiego i Przybory „Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj, już szron na głowie, już nie to zdrowie, to w sercu ciągle maj”. A w ich sercach ciągle trwa harcerska przygoda.