OBOZY HARCERSKIE
phm. Elżbieta Żak
„Nie czyńcie skautingu zbyt łatwym... Stawiajcie wyzwania”.
(Jan Paweł II)
Za każdym razem, gdy wchodzę do lasu, nasuwają mi się bezwiednie wspomnienia moich obozów harcerskich, jednocześnie cisną na wargi słowa, będące fragmentem wiersza Gałczyńskiego:
„…i gdy człowiek wejdzie w las, to nie wie,
czy ma lat pięćdziesiąt, czy dziewięć,
patrzy w las jak w śmieszny rysunek
i przeciera oślepłe oczy,
dzwonek leśny poznaje, ćmę płoszy
i na serce kładzie mech jak opatrunek.”
Moja fascynacja lasem zaczęła się wraz z moim pierwszym obozem i trwa nadal, zapewne utrwalona właśnie przez obozy harcerskie. Spartańskie warunki, jakie na nich panowały, nocne warty i alarmy sprzyjały dogłębnemu poznawaniu lasu. Las był wokół, w każdą pogodę i o każdej porze. W deszcz, pachnący wspaniałą świeżością i w upał, kiedy rozchodził się cudowny aromat nagrzanej żywicy i igliwia. O wschodzie słońca i zachodzie można było podziwiać grę światła, a w nocy również grę cieni oraz nasłuchiwać podczas obozowej ciszy tajemniczych głosów lasu.
Obozy harcerskie, o których piszę, miały miejsce w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, a ich organizatorem był Hufiec ZHP Sandomierz.